Jest 6 lipca 2012 r., autokar na parkingu, wyjazd 600. Przystanek końcowy – późne popołudnie w Solinie. Zatrzymaliśmy się w jednym z ośrodków wypoczynkowych, gdzie nocowaliśmy przez cały czas pobytu. Zaskoczyła nas „niewielkość” miasteczka i szybko zrozumieliśmy, czemu Bieszczady nazywają najbardziej odludnymi miejscami w Polsce :) Po udanym zakwaterowaniu, niektórzy z nas mieli jeszcze siłę dotrzeć nad Jezioro Solińskie. Pospacerowaliśmy i udaliśmy się na odpoczynek. Już od pierwszego dnia pogoda nam dopisywała, słoneczko mocno przygrzewało i towarzyszyło nam sumiennie do końca podróży.

Kolejny dzień nastroił nas do szybkiego wstawania, ponieważ ruszaliśmy w stronę Miszkolc - na Węgrzech. Miszkolc Topolice, to znane i urokliwe uzdrowisko z wodami i basenami termalnymi. Baseny Termalne Barlangfurdo, z których słynie to miasto – to jedno z najatrakcyjniejszych w skali światowej kąpielisk, urządzone w jaskini krasowej. Termalna, lekko radioaktywna woda o temp. 30ºC spływa potokami tworząc naturalne bicze wodne, inną atrakcją są naturalne prądy wodne, baseny zewnętrzne oraz czyste pozbawione zanieczyszczeń powietrze. Szybki obiad i powrotna długa droga do Soliny.

I tak rozpoczął się kolejny, trzeci już dzień pobytu w Bieszczadach. Dziś wycieczka do Łańcuta, by na własne oczy zobaczyć Pałac Potockich. Budowlę tą ufundował ród Pileckich. A nad jej rozbudową czuwał następny właściciel Łańcuta - Stanisław Stadnicki. Jego synowie z powodu długów sprzedali dobra te Lubomirskim. Ród ten dokończył rozbudowę, w dobrach łańcuckich uczynił majorat.. Dobra te, poprzez małżeństwo jednej z córek Izabeli Lubomirskiej przeszły w posiadanie rodu Potockich i były w ich rękach aż do 1945 r.

Wchodzimy do pałacowej sieni i widzimy najpierw okazałe odlane armaty. Ruszyliśmy dalej z panią przewodnik, aby podziwiać pałacowe komnaty i ich piękny wystrój. Spacerując, patrzyliśmy z ogromnym podziwem na obrazy znanych malarzy m.in. Jana Matejki, kolekcja jest piękna. W pałacu jest także sala balowa, w której obecnie odbywają się koncerty fortepianowe. Idąc z sali do sali przechodziliśmy przez różne pokoje – czerwony, żółty, zielony... Te meble, ten wystrój...

Wychodząc z pałacu malowniczym parkiem przeszliśmy do powozowni. Są w niej zgromadzone powozy oraz trofea myśliwskie dawnych właścicieli zamku. A powozów jest 55 !!! Szkoda, że nie można robić zdjęć pamiątkowych.

Trzeci dzień minął jak z bicza trzasnął.

Przedostatni dzień zarezerwowany został na Bieszczady – zostaliśmy w Solinie. Część z nas ruszyła na szlak, część pływała po Jeziorze Solińskim, część spacerowała tamą, bądź opalała się.

Ci, co ruszyli na szlak, zauważyli dość strome podejścia. Krótki spacer w upale męczy niemiłosiernie, z dziećmi nie możemy ryzykować. Wracamy i pomiędzy kramami z pamiątkami dochodzimy do zapory, z której rozciąga się przepiękny widok na całe jezioro. Tam tłumnie jak na Krupówkach, ale to urok takich miejsc. Tama ma 664 m długości i 82 m wysokości. Pływamy statkiem, rowerami wodnymi, plażujemy, karmimy „takie” ryby, że hoho... Napawamy się widokiem. Matka natura wiedziała, co robi.

Niestety, powoli trzeba się żegnać z przygodą i wracać do codzienności. Przed nami daleka podróż, i te serpentyny :) Ale czujemy się bezpieczni, bo jesteśmy pod opieką naszego kierowcy – Pana Krzysia, któremu dziękujemy za szczęśliwą podróż.

Myślę, że wykorzystaliśmy maksymalnie każdy dzień pobytu. Delektowaliśmy się widokami i nawdychaliśmy się górskiego, świeżego powietrza, naładowaliśmy akumulatory, aż do następnego razu. A Pani Krysia obiecała nam pomoc przy organizacji kolejnej wycieczki – trzymamy ją za słowo!

Wyjazd zorganizowany był dzięki uprzejmości Wójta Gminy Rzekuń – Pana Stanisława Godziny, Rady Gminy Rzekuń oraz członków Gminnej Komisji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych, za co serdecznie wszyscy dziękujemy.

 

Historia zmian

Funkcje Biuletynu informacji Publicznej kontrolowane są przez pakiet rozszerzeń JooBIP 0.11.2